Świnka morska – rodzinna koegzystencja
Swoje spostrzeżenia na temat tego uroczego zwierzątka opiszę z perspektywy rodzica zamęczanego przez dziecko prośbami o coś żywego i miłego w domu.
Właściwie to prośby tyczyły się kota, ale znając niecierpliwy charakter mojej córki zastosowałam przebiegły fortel i zaproponowałam dwie opcje do wyboru – albo świnka morska od razu, choćby od jutra, albo kotek, ale dopiero za pół roku. Moje przypuszczenia okazały się słuszne i wybór padł na świnkę. Śliczne, białe, puchate zwierzątko zamieszkało w przestronnej (120x80cm) klatce, ale dla niej i tak okazała się zbyt mała i korzystając ze swoich niewielkich rozmiar i niezłej sprawności, przeciskała się przez pręty klatki i notorycznie uciekała. Chcąc zapobiec tragedii w postaci zagnieżdżenia się zwierzaka pomiędzy prętami klatki, postanowiłam klatkę otworzyć na stałe i podarować śwince wolność. Od tej pory stała się równoprawnym członkiem rodziny. Koło łóżka córki ma rozłożony miękki kocyk i tam spędza noce, w kuchni natomiast pod ścianą ma ustawiony drewniany domek, w którym siedzi większość dnia, bacznie obserwując co też się szykuje na obiad, tudzież na kolację, głośno interweniując przy próbach pominięcia jej przy serwowaniu posiłków. Oprócz głośnych protestów, wchodzi swoimi drobnymi łapkami na stopę kogoś kto przygotowuje jedzenie i nie pozwala się ruszyć dopóki nie dostanie jakiegoś smacznego kąska.
Wielgachna klatka zajmująca prawie połowę pokoju córki, została zamieniona na znacznie mniejszą i w niej świnka posila się siankiem i popija wodę z poidełka. Kolejna zaleta z obcowania z tym zwierzakiem jest taka, że nauczyła nas porządków. Mając świetną przemianę materii, pozostawia tu i ówdzie ślady po zjedzonych posiłkach, co wymusza na nas bardzo regularne odkurzanie mieszkania. Zwykły gryzoń, a taki niezwykły!